„Zgrzeszyłem. Nie wiedziałem, że ty stanąłeś przeciwko mnie na drodze.
Teraz jednak, gdy wiem, że ci się droga moja nie podoba, chcę wracać”. Biblia Tysiąclecia, Lb 22:34 |
![]() |
![]() |
I |
![]() ![]() |
Boże, jak bardzo chciałbym już więcej nie grzeszyć.
Czuję, że każdy mój grzech plami Twój Święty Wizerunek, który wszczepiłeś w mą
nieśmiertelną duszę w chwili stworzenia.
Wiem, że moje grzechy są liczne i starczyłoby ich nie na jedno Biczowanie, Cierniem
Ukoronowanie, i Ukrzyżowanie.
Ileż to już razy upadałem w grzech, a Ty, Boże mój i Panie, wyciągałeś do mnie
swą Uzdrawiającą Dłoń?
Ileż to razy zapominałem o swojej godności, tarzając się w zmysłowych występkach?
Ileż razy podeptałem przykazania Twoje, o mój Boże, które wyryłeś w głębi mej duszy,
a na sumienie odzywające się raz po raz wolałem ze zgrzytem:
«[...] milcz, nie pójdę za twoim głosem, boś jest zbyt wymagające i niewygodne [...]».
Ile razy, zszargany grzechem, powracałem do Ciebie, a Ty, jak kochający
Ojciec, brałeś mnie, syna marnotrawnego, w swoje Ramiona i tuliłeś do Serca?
Ukochałeś mnie Miłością wielką, żarliwą, nieskończoną.
Nie cofnąłeś się nawet przed Męką Krzyża.
Oddałeś swe Życie, abym ja mógł żyć.
Jakby tego wszystkiego było mało, pozwoliłeś włócznią poganina otworzyć na oścież
swoje Przenajświętsze Serce, z którego trysnął życiodajny Zdrój. Oczyszczający i
uświęcający.
Nadto od 2000 lat, na wszystkich ołtarzach świata, wciąż składasz Ojcu Ofiarę czystą
i doskonałą.
Ofiarę z siebie.
A nas, nieużyteczne sługi, karmisz swym Słowem, Ciałem i Krwią, stając się prawdziwym
Pokarmem duchowym.
W Twoich Ranach, Mistrzu Ukrzyżowany, jest moje zdrowie.
Zamknij mnie, Panie, w swym Miłosiernym Sercu, dając mi Łaskę rozpoznania grzechu,
zanim go jeszcze popełnię. Niech wstręt do grzechu zastąpi wstyd, który ogarnia
mnie po każdorazowym ulegnięciu złu i zasmuceniu Twojego Świętego Oblicza.
Czy ja w ogóle umiem wyobrazić sobie to, jakim cierpieniem dla Ciebie, Boże, jest
mój grzech?
Nie ma większej miłości, gdy ktoś życie swe oddaje za przyjaciół.
Miarą Twojej miłości jest Miłość bez miary.
Tyś jest Miłością.
Przygotowując się do Sakramentu Pojednania, odczuwałem dziwny wewnętrzny spokój.
Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się w takiej pełni uświadomić sobie, że na moją
Spowiedź czeka sam Chrystus. Dotychczas myślom o konfesjonale zawsze towarzyszyła
trudna do opisania walka wewnętrzna, z której, dzięki modlitwie, udawało mi się
wychodzić zwycięsko. Poza tym do tej pory osoba Spowiednika, w niepojęty dla mnie
sposób, zawsze przysłaniała mi Chrystusa. Tym razem było inaczej. Kapłan zszedł
na plan dalszy, a mnie naprawdę było obojętne, który ksiądz fizycznie zasiądzie
po drugiej stronie kratki. Czułem, choć nie umiem wyjaśnić dlaczego, że zbliżająca się
Spowiedź Święta będzie głębokim przeżyciem duchowym. Nie przypuszczałem jednak,
że wkrótce moja dusza skosztuje kolejnych, niezwykłych Darów.
Gdy podczas wyznawania grzechów zamknąłem oczy, nagle poczułem, że zapadam się
wewnętrznie. Nie tracąc jednak ani na chwilę świadomości miejsca, czasu oraz sensu
słów w dialogu ze Spowiednikiem, czułem wyraźne coś, co można by porównać do
roztapiania się mojego wnętrza. To niemiłe skądinąd wrażenie trwało kilkanaście sekund.
Nie stawiając jednak żadnego oporu, całkowicie poddałem się tej Sile, która
przeniosła mnie osobno w zimną, czarną, bezdenną, bezkresną, pustą przestrzeń.
Czułem, jakby Ktoś w mym sercu zgasił tajemnicze, nadprzyrodzone
światło. Choć wiedziałem, że klęczę oparty o kratkę konfesjonału, choć
wyraźnie słyszałem i rozumiałem głos księdza, oczyma duszy
przemierzałem głuchą nicość, która zewsząd mnie otaczała. Nie próbowałem uciekać. Trwałem w całkowitej
uległości, bez najmniejszej próby stawiania jakiegokolwiek oporu.
Mimo iż czułem się w niej nieswojo, wiedziałem, że jestem w pełni bezpieczny i, że sam Bóg chce
mi przez to doświadczenie przekazać coś ważnego, tj. odczucie absolutnej bezsilności człowieka wobec Boga,
a właściwie wobec Jego nieobecności. Cóż za niesamowity paradoks — nie widząc nic —
widzieć Boga! A właściwie uświadomić sobie nieokiełznane pragnienie oglądania Boga, bycia
przy Nim, blisko, we właściwej relacji, w przyjaźni, w zażyłości, w komunii...
Moja Spowiedź przebiegała jakby na dwóch poziomach: fizycznym (gdzie dominuje
racjonalne poczucie miejsca i czasu) oraz duchowym (gdzie kończy się prymat rozumu
nad wiarą).
Samotny w nieprzyjaznej czeluści, trwałem w bezruchu i udręce, a przez
moją głowę przemykały pytania pozostające bez odpowiedzi. I nagle
zrozumiałem, że tak musi/może wyglądać piekło: pusta, mroczna otchłań
we wnętrzu duszy człowieka, do której nikt nie zagląda, do której nie wpada nawet
najmniejszy promyk światła, w której istnieje tylko gorycz porażki, odrzucenia,
samotności i beznadziei. Jeśli nawet nie było to piekło, z pewnością mogę użyć
określenia przedsionek piekła. Wszak dusza człowieka zbrukanego
grzechem staje się jedynym w swoim rodzaju zaczątkiem piekła,
który nosimy w sobie jeszcze za życia. Nie sposób zatem przecenić znaczenia,
jakie dla wieczności ma obecny stan naszej duszy.
Gdy otworzyłem oczy, niemiłe wrażenie zaczęło stopniowo ustępować, a ja
szczerze żałowałem za całe zło, które dotąd było moim udziałem. Rozgrzeszony,
odchodząc od konfesjonału, czułem oszołomienie niecodziennym przeżyciem, które
towarzyszyło Sakramentowi Pojednania. Ucałowałem krucyfiks leżący opodal w
przejściu prowadzącym do ołtarza głównego i na chwilę ukląkłem, aby pozbierać myśli.
Wtem poczułem, że moją duszę zaczyna wypełniać radość, nie taka zwykła,
pojawiająca się, np. po dobrze spełnionym obowiązku, lecz radość
wielka, niewypowiedziana, uszczęśliwiająca, jaka zwykle towarzyszy
spotkaniu zakochanych w sobie i stęsknionych osób.
Jakie to dziwne, Panie, i niepojęte, że dźwigasz mnie tak nagle i tak przyjaźnie
ku sobie przygarniasz. Wszak ciężar mojego grzechu zawsze ściąga mnie w dół.
Wszystko, co dla mnie czynisz, czynisz ponad wszelką moją zasługą,
ponad tym, czego ośmielam się oczekiwać, o co zdołam Ciebie, Boga, poprosić.
To sprawia Twoja Miłość, która sama wychodzi naprzeciw moim potrzebom.
Bądź Błogosławiony, Boże w Trójcy Jedyny, bo choć nie jestem godny żadnego daru,
Ty w swej niewypowiedzianej dobroci obdarzasz mnie Łaską, której pełnię trudno
mi sobie uzmysłowić.
Niebo czy piekło, Jasność czy ciemność, Pokora czy pycha, Wolność czy swawola —
wybór należy do każdego z nas, ale Ty, Panie, bądź zawsze dla mnie ponad wszystko.
Naucz mnie kochać prawdziwie: zważać nie tyle na dary, ile na samą miłość osoby
kochającej; szukać serca, a nie korzyści; ponad wszystko, co darowane stawiać Ukochanego.
Pragnę kochać Cię miłością, która wiedzie ku Tobie ponad wszystkimi darami. Dlatego,
gdy czasami nie czuję Twojej obecności tak wyraźnie, jakbym tego chciał, wiem,
że nie wszystko jeszcze stracone.
Jakże wspaniałe uczucia rodzi Twoja bliskość.
One są wynikiem Łaski i przedsmakiem niebieskiej Ojczyzny.
Jednak nie wolno mi na nich zbytnio polegać. Wszak Łaska przychodzi i
odchodzi. A rozwój życia duchowego polega nie tyle na tym, by cieszyć się Łaską,
ile żeby z pokorą i cierpliwością przyjmować fakt, że zostanie utracona. Bo tylko
Ty, Boże, masz odwieczną moc dawania: kiedy, komu i ile zechcesz, nie więcej.
Broń mnie, Panie, abym z powodu Łaski nie doprowadził się do zguby, wpadając w
sidła samozadowolenia. Wiem przecież, że trudno jest, biegnąc za nagłym porywem
serca, uwzględniać miarę własnej słabości.
Wielu już było takich, którzy zamierzali więcej, niż podobało się Tobie. Zamiast
z ufnością schronić się pod skrzydłami Twojej Boskiej Opatrzności, sami wzbijali
się na wyżyny pychy i egoizmu.
Niezbyt rozsądnie postępuje ten, kto oddaje się cały radości, zapominając o
niedawnej biedzie i o czystej bojaźni Bożej, która karze lękać się o to, że
otrzymaną Łaskę można utracić.
Niezbyt też mądry i dzielny jest ten, kto w czasie trudności od razu wpada w rozpacz
i nie tak ufnie jak powinien, myśli o Tobie, Tobie zawierzając swój los.
Wszystko, co mam i czym mogę Ci służyć, jest przecież Twoje. A jednak to Ty służysz
mi bardziej niż ja Tobie. Ty, Bóg, Stwórca wszystkiego z niczego, uniżasz się
przede mną — swoim stworzeniem, dając mi w okruszynie Chleba siebie samego,
siebie całego.
Małe mi się zdaje i niewystarczające wszystko, co mi dajesz, z wyjątkiem Ciebie
samego i tej Prawdy o Tobie, jaką przede mną odsłaniasz. Dlatego serce moje dopóty
nie zazna pełnego ukojenia i prawdziwego szczęścia, dopóki nie spocznie w Tobie,
wznosząc się ponad wszystkie dary, ponad całe stworzenie.
Wolę być ubogim z Tobą, niż bogatym bez Ciebie.
Gdzie Ty, tam niebo, a gdzie nie ma Ciebie — tam śmierć i piekło.
Ty jesteś moim pragnieniem, Boże, i dlatego nie przestanę do Ciebie wzdychać.
Zbliżając się do ołtarza, przed którym kapłan udzielał Komunii Świętej, uświadomiłem
sobie, że tak dalece nie jestem godzien przystąpić do stołu Pańskiego, jak bardzo
odczuwam głód Boga. Właściwie powinienem ze wstydem odstąpić od przyjęcia Jezusa
Eucharystycznego, bo brak we mnie zasług, które usprawiedliwiałyby taką śmiałość.
Z drugiej jednak strony Ktoś w cudowny, nadnaturalny sposób rozwiewał moje wątpliwości,
sprawiając, że w moim sercu przybywało odwagi i pewności, że mój duchowy głód jest
kolejnym Darem Miłości.
„Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje, które za was będzie wydane”.
Wzruszają mnie te słowa pełne litości, łagodności i Miłości, a jednocześnie
lękiem napawają własne winy.
Zachęca łagodność Twoich słów, ale obciąża ogrom moich występków.
Każesz mi, Panie, abym zbliżył się do Ciebie z wiarą.
„Przyjdźcie do mnie wszyscy — zachęcasz — którzy obciążeni
jesteście, a Ja was pokrzepię”.
Łagodnie i miło brzmią w uszach grzesznika słowa, w których Ty, Panie i Boże mój,
zapraszasz mnie — nieużytecznego sługę — do Komunii z Tobą.
Ale jakże to, niebiosa nie mogą Cię ogarnąć, a Ty uniżasz się dla mnie
do okruszyny Chleba?
Tu, w Sakramencie Ołtarza jesteś obecny, cały, Bóg i Człowiek.
Tu mogę zerwać życiodajny Owoc wiecznego zbawienia, jeśli tylko zbliżę
się do Ciebie z należną czcią i oddaniem.
Tak, Panie, zwyciężyłeś.
Twoja przebaczająca Miłość jest silniejsza niż mój, pożal się Boże, zdrowy
rozsądek i poczucie sprawiedliwości, które często usiłuje bronić tego, co
wstydliwie ukrywa sumienie.
Kimże ja jestem?
Nędznikiem, pyszałkiem, podłym grzesznikiem, który nie raz, nie dwa, ale po
stokroć zasłużył na piekło!
Ale spojrzałeś na mnie, Panie Litościwy, bo cenna dla Ciebie jest moja dusza.
Pozostawiony sam sobie pogrążam się, gasnę i ginę. Nasycony Tobą — prostuję
się i rozkwitam.
Ty mnie rozpalasz i płonę.
Znasz mnie lepiej, niż ktokolwiek inny.
Jesteś mi bliższy, niż ja sam sobie.
Bardziej troszczysz się o mnie, niż ja sam mógłbym zatroszczyć się o siebie.
Wiesz, co jest dla mnie dobre, a co sprowadza na manowce.
Pragniesz mojego nawrócenia i zbawienia, a więc dóbr ostatecznych.
Dlaczego zatem wzbraniam się przed Tobą?
Dlaczego chowam się nagi?
Dlaczego boję się stanąć w prawdzie przed swym Dobroczyńcą?
Dlaczego Wola Twoja, Panie, tak rzadko bywa moją?
Jeśli chcesz, abym pozostawał w ciemności — bądź pochwalony!
Jeśli zechcesz wprowadzić mnie do swojej Światłości — bądź pochwalony!
Jeśli napełniasz me serce radością — bądź pochwalony!
Jeśli zechcesz mojego cierpienia — bądź pochwalony!
W prostocie serca i za Twoim przyzwoleniem zbliżam się do Ciebie z czcią i z wiarą,
że jesteś obecny w tym Sakramencie: Bóg i Człowiek.
Chcesz, abym Cię przyjął i złączył się z Tobą w Miłości, ale proszę Cię, obdarz
mnie tą Łaską, dzięki której cały rozpłynę się w Tobie.
Panie, chętnie przyjmę od Ciebie wszystko: gorycz i słodycz, smutek i
radość, biedę i dostatek.
Chroń mnie od grzechu, a nie ulęknę się śmierci i piekła. Bylebyś tylko
nie odtrącił mnie na wieki, wymazując me imię z Księgi Żywota.
Panie, niech za sprawą Łaski stanie się możliwe to, co z natury wydaje
mi się niemożliwością. Niech każde bolesne doświadczenie stanie się dla
mnie okazją do wielbienia Twojej Opatrzności.
Każda udręka i cierpienie, znoszone dla Ciebie i w łączności z Twoją
Męką, są dobre dla mojej duszy.
Przedziwna i niepojęta jest Łaska Najświętszego Sakramentu, dzięki której dusza
odzyskuje utracone dobro i piękno zniekształcone przez grzech. Jakże więc należy
ubolewać nad własną oziębłością, gdy nie śpieszymy gorliwie na przyjęcie Chrystusa.
On bowiem jest naszym Uświęceniem i Odkupieniem, Radością i Zasługą ku wieczności.
![]() |
II |
![]() ![]() |
Mądrości Bożej nie znają ani mędrcy tego świata, ani ci, którzy rozkoszują się ciałem. Prawdziwymi zaś mędrcami okazują się ci, którzy odrzucają blichtr świata i utrzymują w ryzach swe ciała. Oni właśnie wznoszą się od marności ku Mądrości i od cielesności do duchowości.
O, kiedyż, Panie, nadejdzie ta szczęśliwa i upragniona godzina, gdy rozweselę się Twoją obecnością, bliskością, pełnią. Dopóki to jednak nie nastąpi, każdy mój uśmiech i każdy poryw serca będzie tylko namiastką radości, bo wciąż żyje we mnie dawny człowiek nie w pełni dla siebie umarły. Ciągle jeszcze domaga się tego, co szkodzi duchowi i podsyca wewnętrzną walkę. Ale Ty, który potrafisz uciszyć nawet wzburzone morze, pomóż mi zwyciężyć samego siebie.
Wszystko, co nas otacza powstało z Woli Boga i istnieje według Jego
zamysłu. Nic nie dzieje się bez przyczyny. W każdym zdarzeniu jest
ukryty głęboki sens. Wszystko odbywa się w przestrzeni Łaski i jest
wynikiem Bożego przyzwolenia. To, co posiadamy i kim jesteśmy
zawdzięczamy Jego Opatrzności. Bóg kocha nas i pragnie naszego dobra. Za wszystko,
co nam uczynił, oczekuje od nas tylko jednego: odwzajemnienia Miłości. Czy to tak
wiele? Czy to jest żądanie ponad ludzką możliwość? Przecież On dał nam również
umiejętność kochania. Więcej: obdarzył nas prawdziwą wolnością. Prawdziwą, bo
połączoną z Ojcowskim szacunkiem dla człowieka i uwzględniającą naszą niedoskonałość.
Bóg jest jak Dobry Ojciec, który kocha swe dziecko i czuwa nad jego rozwojem.
Analogia Bożej Opatrzności do ojcostwa nie jest przypadkowa. Każdy bowiem dobry
ojciec nie tylko stara się zapewnić swemu dziecku byt materialny, ale także nauczyć je,
m.in. samodzielności. Dziecko więc nie tylko otrzymuje określony zakres
swobody w ramach naturalnego zbioru zasad postępowania i dobrych
manier, ale w każdej sytuacji może liczyć na radę i skuteczne wsparcie
swego ojca. Nikogo nie dziwi fakt, że swawola dziecka zawsze napotyka
na ojcowskie upomnienie, a gdy zachodzi potrzeba, na skarcenie. Dobrzy
ojcowie nie są nadopiekuńczy. Wiedzą, że drobny upadek niesfornego
dziecka przynosi lepszy efekt wychowawczy, niż próby ubezwłasnowolnienia podopiecznego.
Czy jest zatem coś dziwnego w tym, że nasz Ojciec Niebieski dał nam Dekalog?
Dzięki niemu nie tylko nasza wolność nie uległa ograniczeniu, ale stała się dla
nas bezpieczna.
To nie byle co utracić albo zasłużyć na Królestwo Niebieskie, gdzie nie ma zmierzchu
dnia, ani nocy — tylko jasność wiekuista; nie ma łez, ani bólu — tylko
radość niewypowiedziana; nie ma trudu i znoju — tylko błogi odpoczynek bez końca.
![]() |
III |
![]() ![]() |
![]() |
IV |
![]() ![]() |
Jeśli jednak nie znajduję wyczerpujących odpowiedzi, znaczy to, że obecnie nie
jest mi dane głębiej wniknąć w odwieczny zamysł Trójjedynego Boga.
Aby ofiara mogła być uznana za prawdziwą, musi składać ją kapłan, któremu towarzyszy
wewnętrzne oddanie się osobie obdarowywanej oraz zewnętrzny akt ofiarowania będący wyrazem jego
wewnętrznej dyspozycji. Jezus, konając na Krzyżu, uzewnętrzniał — słowem i
czynem — swe miłosne wewnętrzne ofiarowanie (Por. BT, Łk 23:46). Na Kalwarii
nasz Pan, Kapłan i Żertwa, ofiarował siebie samego Ojcu Niebieskiemu, wylewając
swoją Krew, która oddzieliła się od Ciała. Tak wypełniła się do końca Wola Ojca
Przedwiecznego. Bóg pragnął bowiem, by zbawienie zrealizowało się w taki właśnie
sposób, a Jezus przyjął to bezwarunkowo. Dlatego istota Jego Ofiary polega na
wewnętrznym ofiarowaniu siebie samego oraz na bezgranicznym i miłosnym poddaniu się
Woli Ojca. A była to Ofiara doskonała: z Ciała, Krwi, Ducha i Bóstwa.
Jezus, tak jak kiedyś, również i dzisiaj jest Kapłanem i Ofiarą (Por. BT, Hbr 4:14-15).
Wewnętrzna Ofiara Chrystusa nadaje pełne znaczenie wszystkim zewnętrznym elementom
Jego dobrowolnego ofiarowania, np.: zniewagom, odarciu z szat, ukrzyżowaniu.
Ofiara Krzyża jest jedyna. Kapłanem i Ofiarą jest jedna i ta sama Boska Osoba:
Syn Boży, który stał się Człowiekiem. Jezus nie był ofiarowany Ojcu przez Piłata czy
przez Kajfasza, ani nawet przez tłum żądny Jego Krwi. To On sam ofiarował siebie,
bo przeżywał doskonałe zjednoczenie z Wolą Ojca w każdym momencie swego ziemskiego
życia, a na Krzyżu jego oddanie sięgnęło szczytu.
Rozważając Ofiarę wewnętrzną, którą Chrystus uczynił z siebie samego przez całkowity
Dar i miłosne poddanie się swemu Ojcu, warto uświadomić sobie jedność, jaka istnieje
między Krzyżem i Eucharystią. Msza Święta i Ofiara Krzyża są tą samą i jedyną Ofiarą,
chociaż dzieli je czas i przestrzeń. Doskonałe poddaństwo Jezusa Woli Ojca powraca,
by się uobecnić, ale już bez bolesnych i krwawych okoliczności Golgoty. Ofiara
wewnętrzna samego siebie jest taka sama we Mszy Świętej, jak była na Kalwarii,
bo jest to całopalna Ofiara Chrystusa. Kapłan jest ten sam, ta sama Ofiara, to
samo ofiarowanie i poddanie się Woli Ojca. Różna jest tylko zewnętrzna postać
tej Ofiary: na Golgocie realizowała się przez cierpienie i śmierć Jezusa, a podczas
Eucharystii dokonuje się przez sakramentalne, bezkrwawe rozdzielenie Ciała i Krwi
Chrystusa, w chwili Przeistoczenia chleba i wina.
![]() ![]() |
|
Podczas Mszy Świętej kapłan jest tylko narzędziem Chrystusa — Najwyższego i
Wiecznego Kapłana. Jezus ofiaruje siebie w każdej Eucharystii w taki sam sposób,
w jaki ofiarował się na Kalwarii, nawet wtedy, gdy czyni to sakramentalnie, tj.
za pośrednictwem kapłana działającego in persona Christi. Ten sam Chrystus, w
każdej Mszy Świętej ofiaruje się, manifestując miłosne oddanie Ojcu Niebieskiemu,
które wyraża się przez Konsekrację chleba i Konsekrację wina. To właśnie jest
esencja Eucharystii oraz jej moment kulminacyjny. Ponieważ Ofiara Mszy Świętej jest
substancjalnie ta sama, co Ofiara na Krzyżu, dlatego ma nieskończoną wartość.
Ponadto w każdej Mszy Świętej Chrystus jest Kapłanem i ofiarującą się Żertwą, a
więc zarówno adoracja, dziękczynienie jak i zadośćuczynienie są nieskończone,
niezależnie od aktualnych dyspozycji celebransa oraz tych, którzy w niej
uczestniczą.
W konsekwencji nie istnieje bardziej doskonały sposób adoracji Boga Ojca nad Ofiarę
Eucharystyczną, w której Jego Syn Jezus Chrystus jest Ofiarą i najwyższym Kapłanem.
Nie istnieje również bardziej doskonały sposób składania dziękczynienia Bogu za
Jego nieskończone Miłosierdzie wobec nas. Poza tym nic nie jest bardziej miłe Bogu
nad Ofiarę ołtarza. Dlatego za każdym razem, gdy celebruje się Mszę Świętą, odbywa się
zadośćuczynienie za wszystkie grzechy świata dzięki nieskończonej godności Kapłana
i Ofiary. Chodzi o jedyne, doskonałe zadośćuczynienie, z którym powinniśmy łączyć
swe akty skruchy. Jest to bowiem jedyna stosowna ofiara, którą my grzeszni ludzie
możemy złożyć, przez którą nasza codzienność, tj. cierpienia i radości mogą zdobyć
nieskończoną wartość.
Zjednoczenie człowieka z Chrystusem w momencie Konsekracji jest tajemnicą i wielką
Łaską. Będzie ono o tyle pełniejsze, o ile bardziej zdołamy zjednoczyć się z Wolą
Bożą i będziemy dysponowani do wspaniałomyślnego i pokornego odwzajemnienia Jego
Miłości. Zjednoczeni z Synem ofiarujemy Ojcu Mszę Świętą, a równocześnie
ofiarujemy samych siebie przez Niego, w Nim i z Nim. Ten akt zjednoczenia winien
być tak głęboki i prawdziwy, by przeniknął każdy nasz dzień i miał decydujący
wpływ na naszą pracę, nasze relacje z bliźnimi, na nasze radości i porażki, na wszystko.
Jeśli w momencie Komunii Świętej Jezus spotka się z naszą gotowością miłosnego
zjednoczenia z Wolą Boga Ojca, czy nie sprawi tego, by wlać w nas Ducha Świętego
ze wszystkimi Jego Darami i Łaskami?
Mamy do dyspozycji wiele środków, by przeżywać dobrze Mszę Świętą. Między innymi
aniołów, którzy widzą Boga twarzą w twarz. Zwracajmy się do nich, by unikać
roztargnień i starajmy się z większą miłością uczestniczyć w Dziele, nie mającym
sobie równego, przez które uczestniczymy w samej Ofierze Krzyża.
![]() |
V |
![]() ![]() |
![]() |
VI |
![]() ![]() |
☙❤❧ |
|
![]() |
Bibliografia wraz ze źródłami internetowymi |
![]() ![]() |
|
![]() |
![]() |
Prawa autorskie
![]() |
![]() |
U nas, tj. na LuxDei.pl RODO nie ma zastosowania, a pliki cookies wykorzystywane są jedynie w celu tworzenia statystyk związanych z liczbą odwiedzin niniejszej witryny. Odwiedzając nas akceptujesz ten fakt. Tutaj znajdziesz więcej informacji na temat cookies.
|
![]() |
![]() |
![]() |
KANON Z TAIZÉ wykonawca nieznany Źródło MP3 |
![]() |
≫ |