"Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby
widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego,
co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie
ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma".
Słowa Jezusa do uczniów (BT, Łk 8:16-18)
(001/18) Świadectwo cudu uzdrowienia za wstawiennictwem św. Charbela
+++ Szczęść Boże,
Od wielu lat razem z mężem uczestniczymy w wieczernikach Wspólnoty Dusz Najmniejszych, które odbywają się w każdą
pierwszą sobotę miesiąca w Czerwińsku nad Wisłą. Mamy swoje ulubione miejsce i prawie zawsze tam siadamy.
5 lutego br. po wejściu do Bazyliki Mniejszej pw Zwiastowania NMP w Czerwińsku powiedziałam do męża, że tym razem
usiądę w innym miejscu. Do rozpoczęcia wieczernika było jeszcze trochę czasu. Postanowiłam więc skorzystać ze
Spowiedzi św. Po powrocie do ławki usiadłam obok kobiety w moim wieku. Ławki szybko zapełniały się pielgrzymami.
Przechodząc obok nas moja znajona podała mi trzy obrazki z wizerunkiem św. o. Stanisława Papczyńskiego. Jeden
z obrazków dałam mojej sąsiadce z ławki, która poprosiła mnie o modlitwę w intencji jej 9-letniej wnuczki Martynki
chorej na guza mózgu. Powiedziała mi również, że na 8 marca planowana jest jej operacja. W tym momencie przeszył
mnie dreszcz, ponieważ moja wnuczka ma 8 lat, a moja siostra umarła na guza mózgu. Zapytałam czy to czasem nie jest
glejak. Odpowiedziała, że szczegóły będą znane dopiero po operacji. Wyobrażałam sobie co musi przeżywać babcia
Martynki. W tej samej chwili w myślach zwróciłam się o pomoc do św. Charbela.
Po powrocie do domu każda moja modlitwa zaczynała się od prośby do św. Charbela, aby on sam zajął się tą operacją.
W tej intencji podjęłam nowennę do św. Charbela i zadzwoniłam do księży z parafii pw Świętego Krzyża w Krakowie,
w którym znajdują się relikwie św. Charbela. Poprosiłam o modlitwę przed relikwiami św. Charbela o szczęśliwą
operację Martynki.
W dniu operacji, tj. 8 marca br. powtarzałam w myślach słowa: św. Charbelu czuwaj... czuwaj... czuwaj...
Podczas kwietniowego wieczernika w Czerwińsku nie spotkałam babci Martynki, ale dowiedziałam się, że nie było
żadnej operacji, ponieważ guz zniknął. Zdaję sobie sprawę, że babcia Martynki prosiła wiele osób o modlitwę. Każda
z tych osób wzięła udział w wielkim modlitewnym szturmie nieba za wstawiennictwem swojego patrona lub ulubionego
świętego.
Przekazując niniejsze świadectwo pragnę podziękować św. Charbelowi za skuteczne orędownictwo, a Najwyższemu Bogu
za łaskę uzdrowienia Martynki.
Chwała Panu!!!
Barbara
Opublikowano 21-07-2018
Wybaw mię, Panie, od człowieka złego, strzeż mnie od gwałtownika: od tych, którzy w sercu knują złe zamiary, każdego dnia wzniecają spory.
Ostre jak u węża ich języki, a jad żmijowy pod ich wargami.
BT, Ps 140:2-4
Mądrość bowiem jest duchem miłującym ludzi, ale bluźniercy z powodu jego warg nie zostawi bez kary: ponieważ Bóg świadkiem jego nerek,
prawdziwym stróżem jego serca, Tym, który słyszy mowę jego języka.
BT, Mdr 1:6
W mowie jest chwała i hańba człowieka, a język może sprowadzić jego upadek.
BT, Syr 5:13
Nie przyzwyczajaj ust swoich do grubiańskiej nieczystości, gdyż są w niej grzeszne słowa.
BT, Syr 23:13
Człowiek przyzwyczajony do mów haniebnych nie poprawi się przez wszystkie dni swego życia.
BT, Syr 23:15
Święta s. M. Faustyna Kowalska: "Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej"
Wielkie są błędy języka. Dusza nie dojdzie do świętości, jeżeli nie będzie uważać na język swój (Dz. 92 ).
O Jezu, miłosierdzia, drżę, kiedy pomyślę, że mam zdawać sprawę z języka, w języku jest życie, ale i śmierć, a nieraz językiem zabijamy, popełniamy
prawdziwe zabójstwo — i to mamy jeszcze uważać za rzecz małą? (Dz. 119 )
Słowa Jezusa do s. Konsolaty (8-X-1935):
Konsolata, dlaczego nie pozwalam ci na tyle modlitw ustnych? Ponieważ akt miłości jest bardziej owocny.
Jedno »JEZU, MARYJO, KOCHAM WAS, RATUJCIE DUSZE« zadośćuczyni za tysiące bluźnierstw.
(o. Lorenzo Sales: "Orędzie miłości Serca Jezusa do świata" , rozdz. IV, s. 220)
(002/18) Panie, spraw, żeby usłyszał siebie...
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica,
Kilka lat temu do firmy, w której pracuję został przyjęty nowy pracownik. Szybko dał się poznać jako człowiek
posługujący się językiem rynsztokowym. Swój prymitywny sposób mówienia wyniósł z domu rodzinnego. Mogłem się o tym
przekonać, gdy usłyszałem kiedyś jego dialog z ojcem. To było porażające doświadczenie akustyczno-mentalne. Ich
prostacki sposób przekazywania myśli oraz formułowania zarówno pytań jak i odpowiedzi raz po raz emanował plugawymi
ozdobnikami co sprawiało, że (jako mimowolny słuchacz) gubiłem sens ich rozmowy, który tonął w lawinie grubiańskich
epitetów, ordynarnych rzeczowników, wulgarnych wtrąceń i niewybrednych porównań. To był ohydny dialog dwóch
kluntewników: ojca z synem, w którym młodszy z nich wyraźnie dominował.
W jego codziennej komunikacji werbalnej na płaszczyźnie zawodowej zdarzały się chwilowe przebłyski normalnej mowy
ojczystej, ale, gdy dochodziły w nim do głosu głęboko zakorzenione nawyki i przyzwyczajenia, wulgaryzmom nie było
końca.
Po jakimś czasie zrozumiałem, że on po prostu nie słyszy siebie i nawet nie starałem się uświadamiać mu tego faktu.
Zamiast krytyki, pouczania czy łapania za słówka postanowiłem sprawę przekazać najlepszemu Lekarzowi ludzkich dusz,
tj. Jezusowi Chrystusowi i Jego Matce — Przeczystej Oblubienicy Ducha Świętego. Odtąd ilekroć mój kolega
z pracy użył przy mnie wulgarnego słowa, tylekroć w myślach powtarzałem akt strzelisty:
— JEZU, MARYJO, KOCHAM WAS, RATUJCIE DUSZE.
Z czasem zacząłem również w myślach modlić się, prosząc Jezusa:
— Panie, spraw, by on usłyszał siebie, tak jak ja słyszę jego.
[...]
I usłyszał, nie od razu, po kilku miesiącach. A stało się wówczas coś czego nie umiem wyjaśnić.
Otóż, gdy pewnego dnia mój kolega plutł tę swoją cuchnącą wiązankę, a ja w myślach powtarzałem nieustanny akt miłości:
— JEZU, MARYJO, KOCHAM WAS, RATUJCIE DUSZE , nagle urwał w pół słowa, poczerwieniał i zaczął dziwnie
kasłać oraz chrząkać.
Stojąc w odległości kilku metrów obserwowałem jego zachowanie i wnet pojąłem, że właśnie siebie usłyszał. Przez
chwilę jego kaszel zamienił się w dziwny spazm, po czym zamilkł do fajrantu. Co prawda pytany odpowiadał, pracował
normalnie, ale już żadne przekleństwo z jego ust nie wyszło do końca tego dnia. Inni koledzy pochłonięci pracą
nawet nie zauważyli owego epizodu.
Nazajutrz wszystko wróciło do
oklętej normy, ale wkrótce potem (w bardzo dziwnych okolicznościach) odszedł
z firmy, pozostawiając za sobą
wypaloną ziemię .
[...]
Długo zastanawiałem się, co wówczas zaszło? Nie rozumiem, ale ufam, że moja modlitwa została wysłuchana i wydała
plon.
Trójjedynemu Bogu oraz Przeczystej Panience niech będą dzięki.
J@cek
Opublikowano 24-07-2018
(003/18) ... ten jest dla ciebie
+++ W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego,
To było w Medjugorju w 2017 roku. Od kilku dni, przechodząc ulicami wzdłuż witryn sklepowych z dewocjonaliami,
szukałem dla siebie nowego różańca, bo ten, który przed kilku laty dostałem od żony zaczął się już przecierać.
Wybór był niełatwy i wciąż nie mogłem się zdecydować na zakup konkretnego wzoru.
Gdy wszedłem do sklepu u ojców Franciszkanów od razu skierowałem się w stronę wieszaków, na których wisiały różańce
z białego piaskowca. Na pierwszym planie samotnie wisiał różaniec z dużym metalowym krzyżykiem. Dotknąłem go,
rzuciłem okiem, po czym zacząłem przeszukiwać te, które wisiały nieco w głębi.
— Nie szukaj dalej, ten jest dla ciebie — usłyszałem w duszy.
To było nie tylko zaskakujące, ale i przekonujące. Teraz całą uwagę skoncentrowałem na tym właśnie różańcu, jakby
szukając odpowiedzi na pytanie:
— Dlaczego właśnie ten?
Po chwili pomyślałem:
— A właściwie dlaczego nie?
Nie kombinowałem dłużej. Włożyłem różaniec do koszyka i ruszyłem w kierunku kasy.
[...]
W trakcie wieczornej ceremonii poświęcenia dewocjonaliów odkryłem, że na krzyżyku mojego nowego Różańca św. jest
w niezwykły sposób zilustrowana Miłość, a właściwie Jej 5 personifikacji, tj.:
Bóg Ojciec — Miłość Stwarzająca,
Syn Boży — Miłość Zbawiająca,
Duch Święty — Miłość Pocieszająca,
Najświętsza Maryja Panna — Miłość Wstawiennicza,
Anioł Stróż — Miłość Orędująca,
a ponadto obraz Jej mistycznego Zdroju — Najświętszy Sakrament: Ciało i Krew Jezusa Chrystusa.
Podświadomie owinąłem wokół nadgarstka swój nowy Różaniec i poczułem, jakbym właśnie wziął za rękę samego Boga.
Teraz ilekroć to uczynię po skończonej modlitwie lub podczas, np.
Adoracji Najświętszego Sakramentu ,
za każdym razem czuję (nie do opisania) niezwykłą bliskość Boga.
Sacrum: Sanctissimum Sacramentum
Gwiazda Niepokalanej, Światowe Centrum Modlitwy o Pokój, Niepokalanów:
Adoracja Najświętszego Sakramentu on-line
☙❤❧
☙❤❧
[...]
Bądź uwielbiona Miłości Stwarzająca, bądź uwielbiona Miłości Zbawiająca, bądź uwielbiona Miłości Pocieszająca,
bądź uwielbiona Miłości Wstawiennicza, bądź uwielbiona Miłości Orędująca. Amen. +++
[mr]
Opublikowano 01-08-2018
(004/19) Dlaczego mi nie wierzysz?
Witam wszystkich sceptyków!
To, o czym chciałbym zaświadczyć jest dla mnie samego trudne do zrozumienia, ale nie o zrozumienie tu chodzi, lecz o wiarę wynikającą z zaufania lub (jak
kto woli) o ufność wynikającą z wiary.
Pozostając przy pierwszym stwierdzeniu należy zapytać:
jeśli chodzi o wiarę, to w KOGO?
Gdy jednak wybierzemy wariant drugi, wówczas zapytajmy o ufność:
KOMU?
Tak czy inaczej chodzi o tę samą Osobę —
Jezusa Chrystusa . O Tego, który JEST, który nie tylko uzdrawiał kiedyś — 2000 lat temu —
ale uzdrawia dziś, a robi to ciągle i wciąż z zadziwiającą skutecznością.
[...]
Moje problemy z kręgosłupem zaczęły się kilka lat temu, gdy po raz pierwszy "posmakowałem" rwy kulszowej. Potem już tylko z krótkimi przerwami mogłem
cieszyć się brakiem bólu zwłaszcza w odcinku lędźwiowym. Masaże na sucho oraz z Balsamem Kręgowym Ojca Grzegorza stały się niemal codzienną koniecznością.
Z pasem tureckim rozstawałem się tylko na noc, a tabletki przeciwbólowe miałem zawsze przy sobie na wypadek eskalacji problemu.
[...]
Kilka miesięcy temu, gdy podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu rozmawiałem z Jezusem Eucharystycznym o moim bolesnym problemie, On sprawił, że nagle
ból ustąpił. Ku mojemu zdziwieniu pozostała mi tylko wyraźnie jednoznaczna świadomość tego, co Jezus dla mnie uczynił. Jednocześnie pojawiło się wewnętrzne
przynaglenie, aby mówić o tym przy każdej nadarzającej się okazji. Dlatego, gdy (ze strony bliskich mi ludzi, którzy wiedzieli o moich kłopotach
zdrowotnych) zaczęły pojawiać się ogólne pytania o zdrowie lub bardziej szczegółowe o samopoczucie, zacząłem używać stwierdzenia, że
na ból kręgosłupa
najlepiej pomaga mi Adoracja Najświętszego Sakramentu . Mówiąc te słowa z pełnym przekonaniem i powagą zauważałem, że często wywoływały i nadal wywołują
konsternację. Jakże wielu osobom (tzw. wierzącym) trudno jest przyjąć ten fakt jako oczywisty. Wiem, że to trudne do zrozumienia, ale nie o zrozumienie
przecież tu chodzi, lecz o wiarę wynikającą z zaufania lub (jak kto woli) o ufność wynikającą z wiary.
Wiara jest łaską
[patrz KKK 153] . Wiara jest także aktem ludzkim
[por. KKK 154] . I wreszcie wiara jest aktem rozumu
[por. KKK 155-158] . Jakże zasadną staje
się dziś w naszych ustach ewangeliczna prośba Apostołów:
Panie, przymnóż nam wiary [por. BT Łk 17:5] .
[...]
O brak wiary zapytał mnie sam Jezus, gdy na jednej z kolejnych
Adoracji Najświętszego Sakramentu ,
w moim sercu pojawiły się wątpliwości.
Sacrum: Sanctissimum Sacramentum
Gwiazda Niepokalanej, Światowe Centrum Modlitwy o Pokój, Niepokalanów:
Adoracja Najświętszego Sakramentu on-line
☙❤❧
☙❤❧
— Dlaczego mi nie wierzysz? — zapytał wprost, a ja poczułem autentyczny wstyd, tak wielki jak nigdy dotąd.
— Przecież zabrałem ci ten ból, bo mnie o to prosiłeś. Przychodź do mnie jak najczęściej. Bądź blisko i ufaj.
[...]
Od tamtej pory mój stan zdrowia poprawił się radykalnie. Leki przeciwbólowe są zbędne, a ja mogę pracować normalnie.
— Jezu Eucharystyczny, ulecz sceptyków z ich sceptycyzmu, a niedowiarków z ich niedowiarstwa. Wszystkim nam wciąż przymnażaj wiary.
— Jezu, Dawco wszelkiego dobra, dziękuję Ci.
[dane osobowe autora niniejszego świadectwa są objęte gwarancją anonimowości]
Opublikowano 04-02-2019
(005/19) A gdzie miłość bliźniego?
Szczęść Boże!
Moje wspomnienie sięga czasu niezbyt odległego, tzn. tegorocznych ferii zimowych.
Przez kilka kolejnych dni, dojeżdżając do pracy znajdowałem na swej drodze poukładane gałęzie akacji, które rosły opodal, a które ktoś wyciął, oczyszczając
w ten sposób kilkusetmetrowy odcinek polnej drogi. Chcąc uchronić przed uszkodzeniem opony samochodu cierpliwie odrzucałem na pobocze kolczaste konary,
aby następnego dnia znaleźć je niemal w tym samym miejscu.
— To chyba młodzież znalazła sobie nową zabawę — pomyślałem.
— Są ferie, a czasami nuda potrafi zainspirować do negatywnych zachowań — tłumaczyłem sobie, szukając usprawiedliwienia dla działań
domniemanych sprawców.
[...]
Pewnego dnia, gdy kolejny raz powtórzyła się ta sytuacja, podczas uprzątania drogi dostrzegłem starszego krępego człowieka, który energicznym krokiem
zmierzał w moją stronę.
— Co robisz? — wyraźnie zdenerwowany rzucił pytanie w moją stronę.
— Oczyszczam drogę, bo chcę przejechać — odpowiedziałem spokojnym głosem i kontynuowałem swoje zajęcie.
— Zostaw to! To moja droga i moje gałęzie! — uświadomił mi podniesionym głosem.
— Proszę Pana, jadę do pracy i trochę się spieszę — odpowiedziałem spokojnie, ale stanowczo.
— Ta droga jest zamknięta! Nie wolno tędy jeździć! — kontynuował.
— Czy Pan nie wie, że takie sprawy można załatwić z poszanowaniem dobrych relacji międzyludzkich, np. ustawiając odpowiednią tablicę informacyjną?
— zapytałem zdziwiony jego sposobem myślenia i działania.
— Kiedyś powiesiłem tu tablicę, ale ją zniszczyli! — warknął.
— To teraz Pan zastawia na ludzi pułapki i siedzi w krzakach, czekając aż ktoś zrobi sobie krzywdę? — zapytałem, wprowadzając
swojego rozmówcę w wyraźne zakłopotanie.
— Panie Szanowny, po co to Panu? Ile Panu jeszcze zostało? Warto brać na swoje sumienie czyjeś nieszczęście?
Z poczerwieniałą ze złości twarzą i wybałuszonymi oczyma stał jak wryty w szerokim rozkroku, chyba gotowy, aby przystąpić do rękoczynu.
— A gdzie miłość bliźniego? — zapytałem, patrząc mu prosto w oczy.
W tej chwili odwrócił się i bez słowa szybko oddalił się z tego miejsca. Odniosłem wrażenie, że uciekł jak oparzony, a ja zawróciłem i pojechałem
do pracy inną (nieco dłuższą) drogą.
Przez kilka dni jeździłem nowym szlakiem, ale cały czas nurtowały mnie pytania dotyczące tego starszego człowieka. Powróciwszy na starą drogę, nie
natrafiłem dotąd na żadne utrudnienia.
Dzieląc się z Wami swoją kolczastą przygodą pragnę podkreślić pewien fakt, który z niej bardzo jasno dla mnie wynika. Otóż
wielką moc sprawczą ma nie
tylko Boże przykazanie miłości bliźniego, ale również samo odwołanie się do niego . Amen.
Zostańcie z Bogiem!
[dane osobowe autora niniejszego świadectwa są objęte gwarancją anonimowości]
Opublikowano 22-04-2019
(006/19) ... zapraszam Ciebie do tego domu...
Witam,
[...] Z tajemniczym obrazem Pana Jezusa w ciemnicy lochu więziennego zetknąłem się przypadkowo w Internecie w kwietniu 2019 roku i od tego czasu nieraz
w tygodniu odmawiam koronkę do Pana Jezusa na uczczenie 15 tortur, jakie Pan Jezus wycierpiał.
Zacząłem budowę domu w Mordarce — dom jest w stanie surowym, płytą betonową przykryty i okna folią zatkane, brakuje dachu. Nieraz tam przyjeżdżam
z żoną, bo tam mamy działkę rekreacyjną. Pewnego dnia w maju (dokładnie 02.05.2019), będąc na tej budowie zacząłem się modlić właśnie tą koronką do Pana
Jezusa na uczczenie 15 tortur, klęczałem w salonie i powiedziałem na zakończenie modlitwy:
— Panie Jezu, bardzo bym chciał ten dom skończyć, wyryktować go, no i zamieszkać z żoną, dziećmi i zapraszam Ciebie do tego domu; chciałbym, żeby
ten twój obraz tajemniczy wisiał w salonie na środku.
Wziąłem kawałeczek cegły i zrobiłem znak krzyża na ścianie z cegły, gdzie by kiedyś ten obraz miał miejsce.
Jak wyszedłem z tej budowy, to zrobiłem
zdjęcie dokładnie o godz. 20:19:09 .
Wsiadłem do samochodu i oglądam jak to zdjęcie wyszło i nagle zdziwienie:
w tych oknach budynku z przodu dostrzegłem jakby przez tą folię się jakieś światło świeciło i dalej się wpatruję, a nad płytą budynku z chmur utworzyła
się głowa w koronie z oczami, jedno otwarte oko się patrzy, od razu pomyślałem, że to postać Pana Jezusa Chrystusa w koronie.
[...]
[dane osobowe autora niniejszego świadectwa są objęte gwarancją anonimowości]
Opublikowano 01-11-2019
(007/20) Lektura pod natchnieniem Ducha Świętego
Veni Creator Spiritus!
Niezbadane są ścieżki Pana i Jego plany względem naszych dusz!
Ostatnie (pandemiczne) miesiące stały się dla mnie okazją do ponownej lektury kilku książek o tematyce religijnej — książek, które już wcześniej
czytałem, ale (kierowany bardzo jasnym, wewnętrznym przynagleniem) postanowiłem sięgnąć po nie raz jeszcze, przeczuwając w tym jakiś głębszy, tajemniczy
sens. Gdy zaczynałem, wydawało mi się, że może chodzi o zwykłe przypomnienie sobie kilku istotnych, lecz nieco zapomnianych szczegółów. Tymczasem okazało
się to czymś zupełnie innym: głębszym, odkrywczym, dającym do myślenia, przybliżającym do Boga...
Na zewnątrz była to bardzo interesująca lektura porównawcza, ale tego, co działo się wówczas w mym umyśle i w sercu, nie sposób opowiedzieć słowami.
Myślę, że Duch Święty wykonał we mnie i wokół mnie całkiem sporą pracę. To z pewnością pod Jego natchnieniem zacząłem porównywać czytane treści, zestawiać
określone fragmenty, analizować podobne sformułowania i wyciągać z nich niedostrzegalne dla mnie wcześniej słowa-klucze. A oto kilka cytatów, które
zachwyciły mnie i jednocześnie zachęciły do jeszcze bliższego poznawania Boga przez Jego Słowo.
Siostra Konsolata została wybrana przez Boga, by wskazywać światu drogę życia nieustannym aktem miłości ku Niemu. Ona jako pierwsza miała przejść tą drogą.
Zrozumiałe jest więc, że Bóg obdarzył ją łaskami nadzwyczajnymi w odniesieniu do jej powołania i misji, aby mógł ją w ten sposób ukazać jako wzór wszystkim
duszom wezwanym do jej naśladowania.
Jest więc jasne, że Boże wymagania odnoszące się do siostry Konsolaty nie są w jednakowym stopniu skierowane do wszystkich ludzi, nawet jeśli są oni wezwani
do kroczenia tą samą drogą. Wystarczy, że będą wpatrywać się w przykład dany im przez Boga w osobie siostry Konsolaty i starać się, odpowiadając
wspaniałomyślnie na głos łaski, naśladować ją, zawsze pamiętając, że Bóg nagradza nie sukces, ale wysiłek . [1B ]
☙❤❧
Kiedy ujrzałam swego spowiednika, jak wiele ma cierpieć z powodu tego dzieła, które Bóg przez
niego przeprowadza, zatrwożyłam się na chwilę i rzekłam do Pana: Jezu, przecież ta sprawa Twoją jest i
dlaczego tak z nim postępujesz, co się wydaje, jakobyś mu utrudniał, a przecież żądasz, aby czynił.
Napisz: że dniem i nocą wzrok Mój spoczywa na nim, a że dopuszczam te przeciwności, to dlatego,
aby pomnożyć jego zasługi. Nie za pomyślny wynik nagradzam, ale za cierpliwość i trud dla mnie
podjęty .
(Dz. 86) [2 ]
I powiedział Pan: tak postępuję z nim na świadectwo, że dzieło to moim jest. Powiedz mu, niech się nie lęka niczego,
wzrok mój jest zwrócony dzień i noc na niego. Tyle koron będzie w koronie jego, ile dusz się zbawi przez dzieło to.
Nie za pomyślność w pracy, ale za cierpienie nagradzam .
(Dz. 90) [2 ]
Dziś zrozumiałam, że chociażbym nic nie dokonała z tego, co Pan żąda ode mnie, to wiem, że nagrodzona będę, jakobym wszystko spełniła, ponieważ On widzi
intencję z jaką rozpoczynam , i chociażby mnie dziś zabrał do siebie, dzieło to nic nie ucierpi na tym, bo On sam jest Panem — i dzieła,
i działającego. Ode mnie zależy, bym Go miłowała do szaleństwa; wszystkie dzieła są kropelką przed Nim, miłość ma znaczenie i siłę, i zasługę. Odsłonił
w duszy mojej wielkie horyzonty — miłość wyrównywa przepaści.
(Dz. 822) [2 ]
Kiedy przepraszałam Pana Jezusa za pewien uczynek swój, który okazał się po chwili niedoskonały,
Jezus mnie uspokoił tymi słowy: — córko Moja, nagradzam cię za czystość intencji , jakąś miała w
chwili działania; ucieszyło się Serce Moje, żeś miała w chwili działania na względzie miłość
Moją, i to tak wyraźnie, i teraz jeszcze masz z tego korzyść, to jest upokorzenie. Tak, dziecię
Moje, pragnę, abyś zawsze miała tak wielką czystość intencji przy najdrobniejszych
zamierzeniach swoich.
(Dz. 1566) [2 ]
☙❤❧
Moja córko, to, co ci mówię, trafi do dusz prostych, dla których niedostępne jest zgłębianie teologii. Mój Jezu — powiedziałam
— a mówiłeś mi o konieczności zgłębiania Twych tajemnic. Co będzie z prostaczkami niezdolnymi do rozumowań?
Moje dziecię, jeśli Mnie szukać będą, dam im światło poznania; jeśli będą czynić usiłowania, będą Mnie kochać . Ale więcej wymagam od dusz, którym
więcej dano. Te, przy pięciu talentach, drugie pięć zdobyć powinny. Od tamtych, którym jeden tylko dano, zażądam jednego. [4 ]
Hasłem Jezusa dla wszystkich dusz powołanych do wyższej doskonałości na drodze miłości są zawsze te słowa: Pozwól Mi działać .
Tak, pozwolić działać Jezusowi.
Nikomu bardziej niż Jemu nie leży na sercu sprawa uświęcenie duszy. Nikt, oprócz Niego, nie może jej uświęcić. Nikt, tak jak On, nie zna jej prawdziwych
potrzeb. Tylko On zna plany Boże wobec niej. Będąc wszechmogącym, może wszystko; będąc wiernym, dotrzymuje wszelkich obietnic. Dlaczego więc nie zaufać Mu
i nie dać Mu wolnego pola, by mógł działać w duszy w sposób wolny i bez przeszkód? Dlaczego nie oddać Mu w ofierze własnego punktu widzenia, własnych myśli,
zawierzać się Jego działaniu, które zawsze i jedynie jest uświęcające? Tego chciał Jezus od siostry Konsolaty (22 września 1935 r.):
Widzisz, Konsolato, świętość jest zapomnieniem o sobie samej we wszystkim: w myślach, pragnieniach, słowach. (...) Pozwól mi działać; Ja uczynię wszystko,
ty zaś, chwila po chwili, dawaj Mi z wielką miłością to, o co cię proszę.
[...]
Jezus jest Bogiem, i to, co czyni, czyni jako Bóg, a więc w sposób Boży, dobrze, czyli zawsze dla większego dobra osoby, chociaż ta nie zawsze dostrzega
w sobie to Boże działanie i jego skutji (18 listopada 1935 r.):
Pozwól Mi działać, a zobaczysz, że to Ja czynię wszystko i czynię dobrze, ty zaś moja mała hostio, dzięki temu dasz mi przez miłość wiele dusz.
[...] (8 listopada 1935 r.):
Lubię sam działać w duszy. Tak już jest, że moim upodobaniem jest czynić wszystko samemu, a człowieka proszę tylko o to, by Mnie kochał.
[...] (15 października 1935 r.):
Pozwól Mi działać, pozwól, abym tylko Ja istniał; twoim niech będzie tylko nieustanny akt miłości oraz najwyższa uległość w czynieniu po prostu i zawsze
tylko tego, czego Ja chcę bezpośrednio i pośrednio poprzez przełożone i siostry.
[...] (21 maja 1936 r.):
Idź za Mną poprzez nieustanny akt miłości, dzień po dniu, godzina po godzinie, minuta po minucie; o wszystkim innym Ja pomyślę i o to wszystko się
zatroszczę.
[...] (8 grudnia 1935 r.):
Konsolato, raduję się w tobie, ponieważ mogę czynić wszystko, co chcę, i ponieważ Ja wszystko czynię. [1B ]
☙❤❧
Słowa podyktowane przez samego Jezusa Chrystusa ojcu Dolindo:
Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie mnie troskę o wasze sprawy, a
wszystko się uspokoi. Zaprawdę mówię wam, że każdy akt prawdziwego,
głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje pożądany przez was efekt i
rozwiązuje trudne sytuacje. Zawierzenie Mnie nie oznacza zadręczania się,
wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju,
bym nadążał za wami; zawierzenie to jest zamiana niepokoju na modlitwę.
Zawierzenie oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki
i oddanie się Mnie tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: Ty się tym zajmij .
Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o
konsekwencjach zdarzenia. Podobne jest to do zamieszania spowodowanego przez
dzieci domagające się, aby mama myślała o ich potrzebach gdy tymczasem one
chcą się tym zająć same, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę.
Zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, zamknijcie oczy i myślcie o obecnej
chwili, odwracając myśli od przyszłości jak od pokusy. Oprzyjcie się na Mnie
wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na moją miłość, że kiedy z takim
nastawieniem mówicie: Ty się tym zajmij , Ja w pełni to uczynię, pocieszę was,
uwolnię i poprowadzę.
A kiedy muszę was wprowadzić w życie różne od tego, jakie wy widzielibyście dla
siebie, uczę was, noszę w moich ramionach, sprawiam, że jesteście jak dzieci
uśpione w matczynych objęciach. To, co was niepokoi i powoduje ogromne
cierpienie to wasze rozumowanie, wasze myślenie po swojemu, wasze myśli i
wola, by za wszelką cenę samemu zaradzić temu, co was trapi.
Czegóż nie dokonuję, gdy dusza, tak w potrzebach duchowych jak i materialnych,
zwraca się do mnie mówiąc: Ty się tym zajmij , zamyka oczy i uspokaja się!
Dostajecie niewiele łask, kiedy męczycie się i dręczycie się, aby je otrzymać;
otrzymujecie ich bardzo dużo, kiedy modlitwa jest pełnym zawierzeniem Mnie. W
cierpieniu prosicie, żebym działał, ale tak jak wy pragniecie... Zwracacie się do
Mnie, ale chcecie, bym to ja dostosował się do was. Nie bądźcie jak chorzy, którzy
proszą lekarza o kurację, ale sami mu ją podpowiadają. Nie postępujcie tak, lecz
módlcie się, jak was nauczyłem w modlitwie Ojcze nasz : Święć się Imię Twoje ,
to znaczy bądź uwielbiony w tej moje potrzebie; Przyjdź Królestwo Twoje , to
znaczy niech wszystko przyczynia się do chwały Królestwa Twego w nas i w
świecie; Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi , to znaczy Ty decyduj w tej
potrzebie, uczyń to, co Tobie wydaje się lepsze dla naszego życia doczesnego i
wiecznego.
Jeżeli naprawdę powiecie Mi: Bądź wola Twoja , co jest równoznaczne z
powiedzeniem: Ty się tym zajmij , Ja wkroczę z całą moją wszechmocą i
rozwiąże najtrudniejsze sytuacje. Gdy zobaczysz, że twoja dolegliwość zwiększa
się zamiast się zmniejszać, nie martw się, zamknij oczy i z ufnością powiedz Mi:
Bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij! Mówię ci, że zajmę się tym, że wdam się
w tę sprawę jak lekarz, a nawet, jeśli będzie trzeba, uczynię cud. Widzisz, że
sprawa ulega pogorszeniu? Nie trać ducha! Zamknij oczy i mów: Ty się tym
zajmij! Mówię ci, że zajmę się tym i że nie ma skuteczniejszego lekarstwa nad
moją interwencją miłości. Zajmę się tym jedynie wtedy, kiedy zamkniesz oczy.
Nie możecie spać, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o wszystkim
myśleć i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim albo — gorzej — ufacie tylko
interwencji człowieka. A to właśnie stoi na przeszkodzie moim słowom i memu
przybyciu. Och! Jakże pragnę tego waszego zawierzenia, by móc wam
wyświadczyć dobrodziejstwa i jakże smucę się widzę was wzburzonymi.
Szatan właśnie do tego zmierza: aby was podburzyć, by ukryć was przed moim
działaniem i rzucić na pastwę tylko ludzkich poczynań. Przeto ufajcie tylko Mnie,
oprzyjcie się na mnie, zawierzcie Mnie we wszystkim. Czynię cuda
proporcjonalnie do waszego zawierzenia Mnie, a nie proporcjonalnie do waszych
trosk.
Kiedy znajdujecie się w całkowitym ubóstwie, wylewam na was skarby moich łask.
Jeżeli macie swoje zasoby, nawet niewielkie lub staracie się je posiąść,
pozostajecie w naturalnym obszarze, a zatem podążacie za naturalnym biegiem
rzeczy, któremu często przeszkadza szatan. Żaden człowiek rozumujący tylko
według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto
zawierza Bogu.
Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy:
Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach.
Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam
poprzysięgam na moją miłość. [3 ]
☙❤❧
Z najgłębszą pokorą powtarzałam: Bądź wola Twoja . Uczyń
Jezu, jak chcesz. Ty wiesz, że niczego nic pragnę, jak [tylko] spełnienia
się nade mną woli Twojej. Jeżeli tęsknię za niebem, to tylko
dlatego, by móc bez końca, bez przerwy miłować Ciebie. [4 ]
"W tym momencie poznałam, że wchodzę w łączność z majestatem niepojętym. Czuję, że Bóg czeka na moje słowo, na moją zgodę. Wtem duch mój pogrążył się
w Panu i rzekłam: Czyń ze mną, co Ci się podoba, poddaję się woli Twojej. Wola Twoja święta od dziś jest mi pokarmem. Wierna będę żądaniom
Twoim, przy pomocy Twojej łaski. Czyń ze mną, co Ci się podoba. Błagam Cię, o Panie, bądź ze mną w każdym momencie życia mojego."
(Dz. 136) [2 ]
"Duch mój rwie się do spełnienia dzieł Bożych, a siły fizyczne opuściły mnie. — Nie mogę w tym momencie przeniknąć działania Twego, o Panie, dlatego
powtarzam aktem miłosnej woli: czyń ze mną, co Ci się podoba. "
(Dz. 1085) [2 ]
"Już teraz nie lękam się żadnych natchnień Twoich ani ich [nie] badam z niepokojem, dokąd one mnie zaprowadzą. Prowadź mnie, o Boże, drogami, jakimi
Ci się podoba ; zaufałam całkowicie woli Twojej, która jest dla mnie miłością i miłosierdziem samym."
(Dz. 1264) [2 ]
☙❤❧
Pokój tak wielki i głęboki panował w mojej duszy, że każdy moment zdawał mi się być owym nunc dimittis , ale już nie mam własnej woli
i własnych pragnień, niech Jezus czyni, co Mu się podoba . Łzy tęsknoty Jezus sam osusza promiennym, pełnym jasności i ojcowskiej miłości spojrzeniem.
Więcej niż kiedykolwiek indziej zrozumiałam słowa: Kochać to cierpieć, cierpieć z miłości i przez miłość.
Wszystko na większą chwałę Bożą. [4 ]
[...] (6 sierpnia 1935 r.):
Czy wiesz, co Mnie przyciąga do twojej duszy? Jest to bezgraniczne zaufanie, jakie masz do Mnie.
(20 października 1935 r.):
Zaufanie ślepe, dziecięce, bez granic, niezmierne, które masz do Mnie, tak bardzo mi się podoba. Dlatego pochylam się nad tobą z taką miłością i taką
czułością.
[...] Konsolato, nie stawiaj granic twemu zaufaniu do Mnie, a Ja nie będę stawiał granic moim łaskom dla ciebie.
[...] Och, ufaj, ufaj zawsze Jezusowi! Gdybyś wiedziała, jak bardzo tym się rozkoszuję! Daj Mi tę radość, że ufasz Mi także pośród ciemności śmierci.
[1A ]
[...]
"Zapomnieć o sobie, a więc nigdy już nie myśleć, nie troszczyć się o samą siebie, nigdy już nie żądać, aby inni o mnie myśleli. Och, Jezus, pomyśli
o wszystkim!".
"Umrzeć to więcej niż istnieć. Otóż, myśleć o sobie, mieć nawet jakieś dobre pragnienie, troskę, mówić o sobie (także o rzeczach obojętnych) nie jest
śmiercią, ale jest zachowywaniem życia dla mnie samej. To wszystko nie oznacza zawierzenia Jezusowi, a przecież On myśli i troszczy się o Konsolatę
aż do najmniejszych szczegółów".
"Przypominać sobie, że jestem dzięki miłosiernemu Bożemu wybraniu ofiarą miłości. Otóż ofiara jest istotą oddzieloną. Faktycznie, Jezus ofiarował
wszystko i pozostawił mi swoją ranę boku oraz nieustanny akt miłości, nic innego. Ofiara musi umrzeć dla wszystkiego i dla siebie samej, zabiegać
i troszczyć się o jedno: zawsze i tylko kochać. Wobec wszystkiego innego — wyniszczenie i obojętność. Jezu, daj mi żyć jako prawdziwej ofierze
miłości, umiłować ten stan i być wspaniałomyślną, abym Ci niczego nie odbierała: ani jednej myśli, ani jednego słowa, ani jednego aktu miłości dziewiczej.
Jezu, ufam Tobie! "
[...]
"Serce Jezusa, poprzez czułe Serce naszej Bożej Matki ślubuję Tobie całkowite zdanie się na Ciebie, na Twoją wolę, pewna, że Ty pomyślisz o wszystkim,
aż do najmniejszych szczegółów; obiecuję Ci w całkowitym wyniszczeniu siebie samej (myśli, pragnienia, itd.) starać się jedynie oddawanie Ci nieustannego
aktu miłości dziewiczej, dostrzegania i traktowania Ciebie we wszystkich, oraz że będę mówiła zawsze «tak» we wszystkich sprawach. Jezu, ufam
Tobie! ". [1B ]
☙❤❧
"Jezu, który się przyrównywujesz w Ewangelii św. do matki najczulszej, ufam słowom Twoim, boś Ty jest prawda i żywot. Jezu, ufam Tobie , wbrew
wszelkiej nadziei, wbrew wszelkiemu uczuciu, które mam wewnątrz, sprzeciwiającemu się nadziei. Czyń ze mną, co chcesz, nie odstąpię od Ciebie, bo Ty
jesteś źródłem mojego życia."
(Dz. 24) [2 ]
"Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na
piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza
moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu,
ufam Tobie . Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie."
(Dz. 47) [2 ]
"Jezu, ufam Tobie . Jezu, kocham Cię z całego serca. W chwilach najcięższych Tyś matką moją. Z miłości ku Tobie, Jezu, umieram dziś zupełnie dla
siebie, a zaczynam żyć dla większej chwały świętego imienia Twojego."
(Dz. 239) [2 ]
"Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie ."
(Dz. 327) [2 ]
Alleluja! Alleluja! Alleluja!
[mr ]
Teksty źródłowe :
Opublikowano w Pięćdziesiątnicę 31-05-2020
(008/23) Pod płaszczem Maryi...
Dwunasty dzień lutego. Nabożeństwo ku czci Matki Boskiej z Guadalupe w moim kościele parafialnym. Pada propozycja podjęcia indywidualnych rekolekcji.
Podręcznik i dziennik modlitewny kupuję zupełnie bez zobowiązań. Zapoznam się. Lubię przecież Meksyk. Wiem o nim sporo. O Matce Boskiej z Guadalupe
wiem stosunkowo niewiele. Jak na razie.
Czytam o meksykańskiej tradycji
"El Manto de María" : 46 dni. 46 domów. 46 różańców. 46 gwiazd na płaszczu.
"Okrywano się nim z czułością. Klęcząc
przed wizerunkiem Maryi, zawierzano jej swoje życie" . Brzmi niesamowicie kojąco. Pod takim płaszczem musi być bardzo przytulnie. Błogo. Dobrze.
Bezpiecznie. Ciepło.
Zawierzenie? Czy ja dotychczas zawierzyłam komukolwiek swoje życie? Bogu — owszem, pewnie nie raz, ale czy całkowicie? Maryi — nie przypominam
sobie. Czy ja w ogóle zwracam się do Maryi w moich modlitwach? Dlaczego Ją pomijam?
Czytam podtytuł:
"Indywidualny przewodnik dla zabieganych" . Myślę: Ja jestem zdecydowanie zbyt zabiegana. Nie znajdę czasu. Nie znajdę ciszy. Mam
tyle na głowie... Tyle się dzieje...
Zapoznaję się z formułą rekolekcji: różaniec + rozważania + zapiski w dzienniku. Ja chyba nie umiem modlić się na różańcu... Uklęknąć tak sama z siebie,
odmówić go i jeszcze przy tym nie usnąć? Tu potrzeba wytrwałości. Ja jestem za słaba. Są przecież takie dni, kiedy nie wyrabiam się z obowiązkami. Do tych
rekolekcji trzeba podejść na poważnie, odbywać je codziennie, systematycznie, intensywnie...
Czytam:
"Boga cieszą nasze starania" . I jeszcze:
"Maryja docenia nasze wysiłki i towarzyszy nam przez całą drogę prowadzącą ku zawierzeniu pod
Jej płaszczem..." To mnie uspokaja. Może czas odrzucić na chwilę ten mój wrodzony perfekcjonizm?
Czytam:
"Ktoś, kto modli się na różańcu sam, otrzymuje zasługi jednego różańca. Jeśli jednak odmawia go z 30 innymi osobami, otrzymuje zasługę 30tu
różańców" . Pomnożony efekt. Tego się nie spodziewałam! O tym nie miałam pojęcia! Próbuję oszacować wynik mnożenia, przy założeniu, że kilkadziesiąt
osób z mojej parafii kupiło tę książkę i razem odbędziemy te 46-dniowe rekolekcje... Nigdy nie byłam dobra z matematyki. Może to i lepiej.
Czytam:
"Jeśli pragniecie pokoju w sercu (...) nie pozwólcie, by minął Wam choćby jeden dzień bez różańca. Niezależnie od tego, jak będziecie
zaabsorbowani licznymi troskami i obowiązkami" . Przecież to do mnie! Ja pragnę pokoju w sercu. Chcę opieki. Potrzebuję łask. Wchodzę w to. Dam
z siebie wszystko.
"Post zmienia to, kim jesteśmy, dając nam więcej życia w Duchu, mniej w ciele" .
"Gdzie potrzebne są cud i przełom, tam konieczny jest post" .
"Post może przynieść rozwiązanie naszych problemów" . W Środę Popielcową odbywam swój pierwszy post o chlebie i wodzie. Boli mnie głowa, ale czuję
satysfakcję.
Pierwszy różaniec na kolanach. Najmłodsze dziecko śpi w łóżeczku. Cisza, pełne skupienie. Wysiłek i ból fizyczny. Wysiłek i ból duchowy. Rozważanie i łzy.
Drugi różaniec na kolanach. Modlę się i zapisuję:
"Panie, podźwignij mnie, bo jestem słaba. Bądź moim wytchnieniem, kiedy nie mam już sił fizycznych
i padam ze zmęczenia. Bądź moją siłą, kiedy przygnębia mnie monotonia i beznadzieja. Panie, podźwignij mnie, bo jestem słaba!" Chwilę potem w rozważaniu
czytam:
"Dasz radę! Nie poddawaj się! Miej wiarę. Jestem z Tobą. Po prostu spróbuj" . Płaczę jak dziecko.
Kolejne dni. Kolejne różańce. Codzienna refleksja i praca nad sobą. Walka. Dosłownie.
Sobota. W mieszkaniu bałagan, hałas, pranie, odkurzanie, zmywanie, mąż przynosi zakupy i gotuje obiad, dzieci biegają, skaczą, przekrzykują się, śmieją się
i kłócą... O, Matko Boska! Jak ja mam tu dziś znaleźć chwilę ciszy? Gdzie mam się zaszyć? Jak mam zebrać myśli? I wtedy przychodzi do mnie mój 8-letni syn
i pyta, jak gdyby nigdy nic:
"Mamo, mogę odmówić sobie dziś różaniec?" Nie dowierzam, więc upewniam się. Tak, mój syn chce
"sobie" dziś
odmówić różaniec! Pytam nieśmiało, czy mogę się do niego przyłączyć. Zgadza się. Robimy sobie
"ściągę" , żeby się nie pomylić: rozpisujemy sobie dni
tygodnia, tajemnice różańca i kolejność modlitw. Syn sam z siebie ustawia
"ołtarzyk" i przynosi swój różaniec, który dostał na spotkaniu przed
komunią. Modlimy się na głos, siedząc na kanapie. Pozostali członkowie rodziny cichną. Słuchają. Jestem wzruszona.
Piąty różaniec też odmawiam z synem. Pilnuje mnie, żebym nie pomyliła się w przesuwaniu paciorków. Spodobało mu się. Mówi, że chce
"zdobywać" kolejne
gwiazdy na płaszczu Maryi. Przyłączają się córki. Najmłodsza dopomina się, że też chce mieć swój różaniec. Znajdujemy dla niej różaniec w jej ulubionym
kolorze. Po raz pierwszy słyszę, jak uczy się wypowiadać modlitwy na głos. Jest w tym taka urocza, że raduje mi się serce. Kiedy mówi
"Módl się za nami
grzecznymi" , nie poprawiam jej. Jest niedziela. Przystępuję do Sakramentu Pokuty. Czuję się dużo mocniejsza.
Kolejne
"gwiazdy" to wytrzymałość, wytrwałość... Trwam w postanowieniu. Przychodzi czas na autorefleksję o przebaczeniu, cierpliwości, ufności,
akceptacji, łagodności, życzliwosci... Niełatwe tematy. Wzmożona praca nad sobą w toku. Ku memu zdziwieniu znajduję czas i sposobność, żeby zaszyć się
w samotności z moim różańcem i moim podręcznikiem. Domownicy to widzą i szanują. Po raz pierwszy w życiu analizuję i zaczynam rozumieć Dary Ducha Świętego.
Uświadamiam sobie, jak bardzo były mi potrzebne i w końcu zaczynam o nie prosić. Rozważam, czym jest pycha i próżność. Głęboko zastanawiam się nad moją
pobożnością, duchowym dystansem do rzeczy tego świata, nad umiarkowaniem, pohamowaniem, posłuszeństwem, czystością, itp.
Rozmyślam nad intencjami. Formułuję je. Czytam o tym, że moją modlitwą pomagam Matce Boskiej troszczyć się o świat i że Maryja bezbłędnie udzieli łask tym,
którzy najbardziej ich potrzebują. Czuję, że mam siłę, żeby modlić się za innych, za potrzebujących, za samotnych, za chorych. Dostaję wiadomość, w której
znajomy kapelan szpitalny prosi mnie o modlitwę za pewną chorą kobietę walczącą z nawracającym nowotworem, która tego dnia jest w kiepskiej kondycji.
Zatapiam się w modlitwie.
Przy 38. gwieździe biorę udział w nabożeństwie pokutnym w Bazylice Katedralnej. Dziękuję Bogu za tę możliwość, a przede wszystkim za jego miłosierdzie bez
miary. Symbolicznie spalam swoje grzechy w kadzidle na ołtarzu i ze wzruszeniem patrzę, jak dym leci ku niebu. Przeżywam oczyszczenie.
Przy 40. gwieździe ustanawiam sobie za cel doskonałość zamiast zdeformowanego perfekcjonizmu. Zapisuję radę dla siebie samej:
"Módl się, pracuj
i kochaj. A potem odpoczywaj w Jego miłości. I znowu módl się, pracuj i kochaj. I nie przestawaj. Swój wysiłek ofiaruj. W chwili kryzysu: głęboki oddech
i głęboka ufność" .
Takich wskazówek dla siebie samej, które wyniknęły danego dnia z danego rozważania, zapisałam w swoim dzienniku modlitewnym wiele. W podręczniku natomiast
mam podkreślone zdania i fragmenty, które najbardziej do mnie przemówiły. Postanowiłam, że będę do nich wracać jeszcze długo po Akcie Zawierzenia pod
płaszczem Maryi, który odbył się w Wielką Sobotę. W celu odświeżenia sobie tamtych wielkopostnych przemyśleń wystarcza mi teraz przekartkowanie podręcznika
i moich notatek. Nawet kilka zdań wyrwanych z kontekstu, ale zakorzenionych w tak dobrze przeżytych rekolekcjach, daje mi teraz siłę do dalszej pracy nad
sobą i nad swoją duchowością.
Postanowiłam, że rekolekcje te powtórzę w okresie 28 października do 12 grudnia br.
Bogu i Matce Boskiej niech będą dzięki za wszystko! ✟
M.
[dane osobowe autora niniejszego świadectwa są objęte gwarancją anonimowości]
Opublikowano 29-06-2023